Choć na metce widnieje „chomik dżungarski”, w rzeczywistości wiele zwierząt sprzedawanych w sklepach zoologicznych to mieszańce dżungarskiego i Campbella. Skąd się tam biorą? Odpowiedź nie jest przypadkowa – to efekt działania masowych hodowli, które stawiają na szybkość, ilość i łatwość rozmnażania, a nie na zdrowie czy czystość genetyczną zwierząt. W tym artykule wyjaśniamy, dlaczego hybrydy są dziś tak powszechne – i dlaczego warto o tym wiedzieć.
Hodowle przemysłowe stawiają na ilość, nie na jakość
Większość zwierząt trafiających do sklepów zoologicznych pochodzi z dużych hodowli komercyjnych, które działają jak fabryki – ich celem jest produkowanie jak największej liczby młodych zwierząt w jak najkrótszym czasie, jak najniższym kosztem. Jeśli samica dżungarska i samiec Campbella się rozmnażają – nikt tego nie zatrzymuje, bo liczy się efekt końcowy: mały, puszysty gryzoń do sprzedaży.Hybrydy wyglądają „jak dżungarki”
Wiele hybryd wygląda bardzo podobnie do chomika dżungarskiego, zwłaszcza w młodym wieku. Mają podobny pasek na grzbiecie, zbliżone umaszczenie, a przeciętny klient sklepu i tak nie zauważy różnicy.Dlatego sklepy nie widzą problemu, by sprzedawać hybrydy jako „dżungarskie” – nawet jeśli nie są nimi w rzeczywistości.
Nieopłacalność hodowli czystych linii
Prawdziwa, odpowiedzialna hodowla: To wszystko kosztuje czas i pieniądze. Duże fermy tego nie robią, bo… nikt im tego nie wymaga. Sklepy kupują tanio, hurtowo, a klienci nie pytają o genetykę – więc nie ma presji na jakość.Brak regulacji i świadomości
W Polsce (i wielu innych krajach Europy) nie ma przepisów, które zabraniałyby sprzedaży hybryd jako chomików dżungarskich. Nie ma obowiązku oznaczania zwierząt jako „mieszańce” ani informowania klienta o ryzyku chorób metabolicznych.Dopóki konsumenci nie będą tego świadomi i nie będą zadawać pytań – sklepy nie mają powodu, by coś zmieniać.