Oddanie zwierzęcia to nie zawsze porażka. Czasem to właśnie odpowiedzialność.
W przestrzeni internetowej — zwłaszcza na forach i w mediach społecznościowych — bardzo łatwo jest oceniać innych. Gdy ktoś ogłasza, że musi oddać swojego zwierzaka, w komentarzach często pojawiają się oskarżenia:
„Po co brałaś, skoro teraz oddajesz?”,
„Nie rozumiem takich ludzi...”,
„Potwory, a nie ludzie.”
Słowa ranią, a ocenianie bywa bezlitosne. Ale rzeczywistość jest dużo bardziej złożona. Oddanie zwierzęcia — zwłaszcza do odpowiedzialnej adopcji — nie musi być oznaką egoizmu czy zaniedbania. Czasem jest dowodem odwagi, dojrzałości i... miłości.
Ludzkie życie się zmienia
Nikt nie planuje utraty zdrowia, pracy, mieszkania czy wsparcia bliskich. Czasem dzieje się coś, czego nie dało się przewidzieć — i nagle opieka nad zwierzęciem staje się fizycznie, psychicznie lub finansowo niemożliwa. Wtedy odpowiedzialny opiekun nie zamyka oczu i nie udaje, że wszystko jest w porządku. Szuka pomocy. Często sam kontaktuje się z fundacją, schroniskiem, domem tymczasowym.
Dobrze przygotowani też czasem się mylą
Zdarza się też, że ktoś przygotuje się teoretycznie bardzo dobrze — czyta, pyta, urządza idealne lokum — ale dopiero życie z konkretnym zwierzęciem pokazuje, że to nie działa. Może to kwestia alergii, może poważnych problemów behawioralnych, może nieumiejętności poradzenia sobie z obowiązkami, które w teorii wydawały się proste.
Czy lepiej się męczyć i przeciągać sytuację, aż dojdzie do pogorszenia stanu zwierzęcia albo relacji w rodzinie? Czy może lepiej, jak zrobi to wiele osób: przyznać się do granic własnych możliwości i poprosić o pomoc?
My, w Domu Gryzoni, widzimy to inaczej
Każdego miesiąca przyjmujemy zwierzęta, których opiekunowie przeszli przez ten trudny proces. Widzimy, ile ich to kosztowało. Wiemy, że wielu z nich płakało, przynosząc nam pudełko ze świnką czy myszoskoczkiem.
Wiemy też, że dzięki temu ich zwierzak ma szansę na nowy dom — lepiej dopasowany, spokojny i pełen miłości.
Mniej ocen. Więcej empatii.
Zamiast rzucać oskarżenia, warto się czasem zatrzymać i zadać pytanie:
„A co ja bym zrobił w podobnej sytuacji?”
Oddanie zwierzęcia nie oznacza od razu, że ktoś zawiódł. Często to najbardziej odpowiedzialna decyzja, jaką można podjąć — dla dobra zwierzęcia.
Jeśli chcesz porozmawiać lub potrzebujesz pomocy — jesteśmy. Bez ocen, bez wstydu. Dla dobra zwierząt. I ludzi też.
Wiemy, że nasze podejście znacząco różni się od tego, które często dominuje na forach i grupach dyskusyjnych. Nie rozumiemy, kto i kiedy wpadł na pomysł, by zmuszać ludzi do trzymania zwierzęcia, mimo że nie są w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków — czy to z powodu braku chęci, czy możliwości. To właśnie między innymi do nas trafiają potem zwierzęta wyrzucone do lasu, zostawione w kartonach pod śmietnikami, wypuszczone „na wolność”. Te, które mają szczęście, trafiają do nas. Inne — umierają w strachu, samotności i męczarniach, bo ktoś postanowił „zwrócić im wolność”, zamiast poprosić o pomoc.