W internecie aż huczy. Sklepy zoologiczne dostają po głowie z każdej strony: że chomiki w za małych terrariach, że zbyt mało ściółki, że trzymane razem, choć chomiki to przecież samotniki. I trzeba uczciwie powiedzieć – w wielu przypadkach krytyka jest uzasadniona. Bo chomik w 30x20 cm, na centymetrze trocin, z jeszcze jednym chomikiem obok, to nie opieka. To nawet nie minimum. To jakby wsadzić kota w butelkę i powiedzieć: „No przecież oddycha.” W Domu Gryzoni – robimy wszystko odwrotnie. Tak, jak powinno być. I właśnie przez to... mamy kłopot.

Kiedy dobre warunki stają się przeszkodą

Każdy nasz chomik ma do dyspozycji terrarium o wymiarach 130×60 cm, z 15–20 cm ściółki do kopania, chowania się i budowania gniazda. Są zabawki, są platformy, są kołowrotki, które nie niszczą kręgosłupa.

Brzmi jak luksus? Dla chomika – jak najbardziej. Ale dla człowieka, który przychodzi adoptować – robi się pod górkę.

Bo to nie działa tak:

– Dzień dobry, macie chomiki?
– Mamy.
– To poproszę jednego.

Ludzie chcą zobaczyć, wybrać, przyjrzeć się. I trudno się dziwić. Tylko że... nasz chomik właśnie śpi. Głęboko. Pod grubą warstwą ściółki. W tunelu, który sam sobie wykopał, bo miał taką możliwość. I nie zamierza wychodzić, bo nikt mu nie kazał. I nie zamierza się pokazywać, bo nie wie, że „ma się sprzedać”.

No i teraz pojawia się pytanie: czy mamy go wykopać? Wyorać jak kartofla jesienią?

„Chcę zobaczyć go teraz” – a on ma inne plany

Ludzie są przyzwyczajeni, że zwierzęta są do wglądu. Tylko że chomik to nie maskotka w witrynie. To zwierzę nocne, które w ciągu dnia śpi i odpoczywa. Jego podziemny domek to bezpieczny azyl, w którym czuje się spokojny.

Kopanie, budzenie i rozgrzebywanie jego świata tylko po to, by się „pokazał” – to nie tylko brutalne. To bardzo stresujące. Robi mu się w terrarium gorączkę złota i przez kilka godzin potem chodzi spięty jak struś w zoo.

A może umawiać się wieczorem? Gdybyśmy prowadzili całodobową adopcję i mogli przyjmować ludzi po nocach – może. Ale realia są inne. Adopcje odbywają się w ciągu dnia, kiedy chomiki są najmniej aktywne. I właśnie przez to pojawia się absurd: dobre warunki uniemożliwiają prezentację zwierzęcia.

W sklepach nie ma takiego problemu – tam chomik siedzi w plastikowym pojemniku, bez kryjówki, oświetlony z każdej strony. Nie ma gdzie się schować, więc klient widzi go od razu. Czysto, łatwo, wygodnie – tylko że dla kogo?

„Ale przecież w sklepie tak siedzą i żyją”

No właśnie. Żyją. Ale to nie znaczy, że żyją dobrze.

„Bo przecież to tylko na chwilę” – mówią niektórzy. Jasne. Tyle że każda ta „chwila” to dzień, dwa, czasem tydzień spędzony w klaustrofobii, bez możliwości kopania, bez kryjówki, w stresie.

Tymczasem u nas każdy chomik może być... chomikiem. Kopie tunele. Śpi, ile chce. Sam wybiera, kiedy się pokazać. Uczy się, że człowiek to nie hałas i gwałtowne ruchy, tylko spokojne, cierpliwe towarzystwo. Dlatego nasze chomiki są spokojne, nie panikują, nie uciekają przed każdym cieniem. Bo nie muszą.

No i co z tego?

Otóż to. Co z tego?

Bo choć jest ogromny popyt na chomiki, choć wiadomo, że w sklepach znikają z półek szybko, choć niektórzy wręcz czekają na nowe dostawy – to my mamy problem z ich wyadoptowaniem i nie polega on na wykłócaniu się o wielkość klatki w domu docelowym - to też ale to temat na inny artykuł.

Dlaczego?

Bo u nas nie można wskazać palcem i powiedzieć: „ten”. Bo u nas nie można wziąć na ręce, kiedy chomik śpi. Bo trzeba poczekać, aż sam zdecyduje się wyjść. Bo nasz priorytet to jego komfort, nie sprzedaż.

I choć mamy chomiki szczęśliwe, zadbane, socjalizowane, gotowe do życia z człowiekiem – to one często zostają u nas dłużej, niż te z „marketów”.

To jest właśnie ten paradoks: robisz wszystko dobrze – i przez to masz trudniej.

Ale wiesz co?

Warto.